Zaznacz stronę
Bazgrzę po nim bez opamiętania. Pierdoły takie czasami… przynajmniej tak zdaje się chwilami sądzić mój mąż. A ja mu na to, że sam jest pierdoła, bo na ścianach i lustrach są same ważne rzeczy. Mój notatnik ostatniej szansy…

Tajemnicza śmierć karteluszki

Mam kalendarz. Duży notatnik. Mam rodzinny planer, który wisiał sobie w przedpokoju, a teraz stoi na blacie w kuchni. Mam też niezliczoną ilość małych notatników i fruwających karteluszek, a od kilku tygodni również „Planer pełen czasu” Oli Budzyńskiej. To wszystko jednak mało. W kluczowych momentach okazuje się bowiem najczęściej, że zapominam zajrzeć do kalendarza, czy planera, a karteluszki giną w niezbadanych i mrocznych okolicznościach. Najczęściej wówczas, kiedy coś jest na poniedziałek, po drodze przydarza się choroba albo trzeba coś zabrać rano do przedszkola. Potrafimy na przykład przez tydzień wysyłać Żmijkę do żłobka bez piżamki, choć ta wyprana i ładnie złożona wisiała przygotowana przy łóżeczku. Potrafię się też np. umówić z pielęgniarką środowiskową, zapisać to w kalendarzu i kilka razy sobie o tym przypominać, po czym przeżyć szok, kiedy przyjdzie. Mózg po ciąży nie doszedł jeszcze do siebie. A codzienne rytuały z trójką maluchów… niemal zawsze coś umyka. Witaminki, srinki, ząbki, nosek… cholera! Nos Tygrysowi czyściłeś? – wrzeszczę do męża, gdy z dziecięcego pokoju dobiegać zaczyna charakterystyczny kaszel śpiącego już dziecka. Znalazłam na to w końcu sposób. Najważniejsze rzeczy zapisywać w miejscu dobrze widocznym przed samym wyjściem z mieszkania/ łazienki/ kuchni. Padło na męża i na ścianę w przedpokoju. Mąż kupił śliczną szarą farbę tablicową i grzecznie powędrował z wałkiem. Zaczęliśmy zapisywać tam m.in. ważne daty: badania lekarskie, zebrania w przedszkolu itp. Na tę ścianę nie da rady nie spojrzeć przed wyjściem z domu, więc sądziłam, że wystarczy…

Nie wystarczyło

No bo, myjąc dziecku zęby, nie będę pamiętała, że na ścianie w przedpokoju zapisałam „Wit. D3 przed snem!!!”. No i klapa. Z witaminą klapa, bo notorycznie zapominamy. Jak to zrobić, żeby jednak pamiętać? Sprawa wydawała się na tyle istotna, że rozmawiając o niej z sobą, postanowiłam spojrzeć sobie w oczy… i wtedy mnie olśniło. Lustro! Taka fajna niezabazgrana przestrzeń. Trzeba tylko zostawić trochę miejsca pośrodku na tuszowanie rzęs, a marginesy, jak w zeszycie od gegry – zabazgrolone. A i w kuchni jeszcze mamy nad blatem białą mleczną szybę. Będzie idealna do tematów, o których mój mąż nie chce rozmawiać – siedząc przy śniadaniu, choćby mimochodem przeczyta to, z czym chcę do niego dotrzeć. A jeszcze lustro w przedpokoju. Płytki w łazience! Lodówka!!! Zakupiłam zatem zestaw mazaków kredowych o sympatycznych kolorach i do roboty.

Notuję na ścianach tylko najważniejsze sprawy

O to przecież chodzi, żeby były dobrze widoczne. Kłuły po oczach. Na lustrze łazienkowym pojawiła się więc przypominajka o witaminkach i czyszczeniu noska. Na ścianie tablicowej przy drzwiach notują się ważne terminy i rzeczy do zabrania, a także „tygodnik” – czynności, które próbuję wykonywać regularnie w kolejne dni tygodnia (poniedziałek – podlewanie kwiatków). Na lodówce sporządzam robocze notatki o brakach spożywczych do dopisania na listę zakupów. Na kuchennej zaś ścianie, pojawiają się krótkie robocze spostrzeżenia, które wylęgły się w czasie przeżuwania śniadania, ale także elaboraty: jak postępować z obrażoną dwulatką. Tak dla przypomnienia. I tak oto dom zamienił się w notatnik.

Wiele nam ułatwił ten kredowy notatnik

I nie chodzi o rozładowanie wewnętrznego dziecka, które czerpie frajdę z malowania po ścianach. O wielu sprawach łatwiej pamiętać. Mniej zapominamy. Nie musimy szukać kartki do zapisania czegoś tam na bieżąco, bo po całym domu porozkładane są zmywalne markery kredowe. Przewiduję tylko jeden problem: co ja zrobię jak przestaną pisać? Przecież nie będę miała czym zanotować, że mam kupić kolejne! Może zapiszę to zawczasu…


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂