Zaznacz stronę
Dlaczego niby macie się zdziwić? Wiadomo przecież, że wśród tych wszystkich tradycyjnych smakołyków, każdy ma swoje ulubione. Jasne. Tyle, że u mnie nie jest to ani karp, ani kluski z makiem, ani nawet sernik. Niektóre z tych potraw mogą wam się w ogóle nie kojarzyć ze świętami.

Zacznijmy jednak świątecznie. Niech dla nastroju zapachnie korzennymi przyprawami. Jedną z moich ukochanych świątecznych pozycji jest…

1. Piernik

Ale nie byle jaki. Nie obojętne jaki. Jedyny słuszny piernik, bez którego absolutnie nie wyobrażam sobie świąt, to ten z przepisu mojej Babuni. Choć na innym przepisie uczyła mnie sztuki pieczenia 🙂 Z ciasta dojrzewającego dwa tygodnie na piwnicznej półce w glinianym garnczku pod ściereczką. Twardy po upieczeniu i stopniowo mięknący. Najlepszy, jaki jadłam, to kiedy przez nieuwagę zostawiłam kawałek w kuchennej wazie. Znalazłam go w okolicach Wielkanocy. Mieliśmy gości, chciałam pokazać im moją cudną kwiecistą wazę z Bolesławca, a w niej znalazłam niespodziankę. Nic mu nie było. Owinięty w foliową torebkę miękł sobie spokojnie. Rozpływał się w ustach, jak nigdy. Od tego czasu obiecuję sobie, że będę go piekła miesiąc wcześniej. Jak dotąd się nie udało. Upieczony z trzech placków, przełożonych prawdziwymi powidłami (prawdziwymi, a nie dosładzanym sklepowym szajsem) i kajmakiem. Jeśli pomyśleliście teraz o ciągnącej się masie krówkowej, którą można kupić w puszkach albo wytworzyć, gotując przez kilka godzin puszkę słodzonego mleka skondensowanego, jesteście w błędzie. W gigantycznym błędzie. Błędzie graniczącym z bluźnierstwem. W kajmaku Babuni jest karmel, masło, a nie tylko mleko i cukier. I jest całkiem inny. Leciutki, kruchy, o cudownym delikatnym smaku. Boski. W tym roku po raz pierwszy robię go sama, będzie więc pewnie też lekko słony od łez. Ciasto dojrzewało w piwnicy trzy tygodnie. W weekend je upiekłam i spędziłam parę godzin nad kajmakiem. Wspominałam sobie, dosalając go obficie…

2. Pasztet

Pieczony na świąteczne śniadania i kolacje. Genialny z ćwikłą. Albo ogórkiem kiszonym. Sałatką jarzynową. Saute. A mój brat uwielbiał go z keczupem. Zabijcie mnie, ale nigdy nie wyjdzie mi taki, jak Babuni, mimo że robiłam go z nią od lat. Ona go czuła. Już u rzeźnika czuła ten pasztet. Nigdy nie kupowała mięsa dokładnie na wagę. Zawsze pokazywała:

– Poproszę taki kawałek boczku, taki pręgi i jeszcze ten tutaj fragment łopatki. Proszę pokazać ile tego wyszło? Aha, no to do tego tak z pół kilo wątroby wieprzowej poproszę.

Potem smażyłyśmy, gotowałyśmy. Tłuszcz pryskał po kuchni. Wietrzyłam po tym jak oszalała. Ręka omdlewała na rączce maszynki do mielenia, dopóki nie kupiłyśmy elektrycznej. Ale było cudnie. A za pasztet można się było dać pokroić, taki był pyszny. W tym roku go nie będzie. Nie dam rady. Ale też w tym roku nie spędzimy tu świąt. Dlatego odpuszczam sobie prawie wszystkie potrawy na święta, poza piernikiem. Za rok spędzę dzień w kuchni nad cholernym, cudownym pasztetem.

3. Schab pieczony

Faszerowany czosnkiem. Czasem wychodzi zbyt suchy. Najlepiej się udawał, gdy piekłyśmy go w gęsi. Zresztą, nieważne jaki, uwielbiam go. Zawsze zjadałam go najwięcej, aż dorośli nieraz warczeli, że inne rzeczy też są do jedzenia. Dziś piekę go sama. Nie tylko na święta. I zjadam ile chcę. Ale na zawsze zapamiętam go na babcinym półmisku.

4. Sałatka jarzynowa

Chyba najmniej świąteczna, bo przecież robi się ją również w ciągu roku. Choćby z jarzyn z rosołu. A jednak, dla mnie jest świąteczna. I inne potrawy na święta, jak choćby pasztet czy schab nie smakują tak samo bez niej.

5. Barszcz z suszonych grzybów z uszkami

Suszone grzyby namoczone i podduszone na maśle z cebulką. Do tego gorąca woda i gotujemy. Na koniec aromatyczny bulion, przecedza się i zaprawia słodką śmietanką. Na świątecznie z uszkami. Na codziennie, babcia nieraz gotowała do niego kaszę mannę na wodzie na gęsto. K. takiej zupy nie lubi. U niego jadło się ze świeżych. Dla mnie ta wersja jest mdła. A ta suszona – kwintesencja aromatu. Ratowała mnie w każdą wigilię za czasów, gdy nie znosiłam barszczu, a jakiekolwiek dania z buraków budziły we mnie obrzydzenie.

W bonusie mam jeszcze jeden lubiany zestaw, który ze świętami kojarzy mi się wyjątkowo intensywnie

Bigos i biała kiełbasa

To ulubione dania mojego ojczyma. Kiedy żył, były obowiązkowe. Myślicie, że dziwne, bo przecież biała kiełbasa, to na Wielkanoc? Dla niego mogła być i na pierwszego maja. Bez niej święta były nieważne. Nadal czuję jej zapach, gdy cofnę się we wspomnieniach do dawnych lat. A jak genialnie komponuje się z moją ulubioną sałatką jarzynową!

A jakie są Wasze ulubione potrawy na święta? Czy też znajdują się wśród nich dania wcale nie w sposób oczywisty świąteczne? Frytki? Mnie już drugi sezon bawi reklama keczupu w tradycyjnej, świątecznej odsłonie… 🙂

Właścicielem praw autorskich do ilustracji jest bluemorphos (Pixabay.com)

Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂