Zaznacz stronę
Anna przeżyła horror. Ledwo umknęła z rąk bezwzględnego mordercy. Własnego szwagra. Po długich miesiącach terapii odzyskała w końcu spokój i poczucie bezpieczeństwa, świadoma, że niedoszły oprawca tkwi za kratkami. Aż nadszedł ten poranek…

Anna przewróciła się na drugi bok.

Jeszcze przez sen wtuliła mocniej twarz w poduszkę i wyciągnęła ramię w poszukiwaniu drugiego ciała. Wędrująca po pościeli dłoń trafiła na drapiący lekko policzek. Uśmiechnęła się przez półsen i przytuliła do ciepłego, muskularnego ramienia.
Do jej zaspanej jeszcze świadomości zaczęła docierać świadomość kolejnego poranka. Kolejnego szczęśliwego poranka. Ostatnio wszystko układało się tak cudownie, że chwilami miała ochotę się uszczypnąć. Zasłużyli na to, po horrorze, jaki zgotował im Borys. Na szczęście wszystko szczęśliwie się skończyło. Borys gnije w więzieniu, gdzie jego miejsce i są duże szanse, że spędzi tam długie lata.

A ona dochodzi powoli do siebie u boku Igora.

Naprawdę układa im się coraz lepiej. Po dwóch latach nareszcie przestała się budzić z krzykiem. Borys i jego diaboliczny uśmiech zniknęły z jej snów. Za parę tygodni przeprowadzą się do nowego domu w Australii, o czym oboje marzyli od lat. I tam przyjdzie na świat rosnąca w niej słodka tajemnica, którą jeszcze nie podzielili się ze światem. Igor wolał zachować sekret ze względu na Borysa. Dopóki nie mieli pewności jakie będą wyniki procesu apelacyjnego, musieli zachować maksymalną ostrożność. Przeprowadzili się do innego miasta, innego domu i w tajemnicy przygotowywali przeprowadzkę do Australii. Nawet jej matka sprzedała mieszkanie i zamieszkała ze swoją siostrą.

Nie przewidywali, by w postępowaniu apelacyjnym mógł zapaść łagodniejszy wyrok. Nie po tym wszystkim, co zrobił jej szwagier. Jednak lepiej zachować ostrożność, bo ten przebiegły szatan już nie jeden raz zaskoczył. jak powtarzał Igor, a któż lepiej od niego znał możliwości młodszego brata? Dlatego w tajemnicy przed wszystkimi, Igor wił ich gniazdko na przedmieściach Brisbane.

Mieli się przenieść pod koniec czerwca.

Wiązało się to z jego częstymi podróżami i Anna nieraz czuła się samotna, podczas jego tygodniowych, a nawet dłuższych nieobecności. Jednak tę cenę gotowa była zapłacić za spełnienie marzeń i błogie szczęście, które miało ich czekać na odległym kontynencie.
Jednakże mimo wszystkich środków ostrożności, przypominających o koszmarze, czuli się naprawdę szczęśliwi. Każdego poranka mogli na nowo cieszyć życiem, którego ona przecież o mały włos nie utraciła… Jedynie wścibstwo i upór samotnej sąsiadki, która od czasu zaginięcia córki innych sąsiadów, z podwójnym zapałem skanowała przez okno okolicę, w tym znajdujące się przy ulicy posesje, sprawiła, że do jej drzwi zapukał policjant. Usłyszał hałas, który udało jej się wywołać przez zrzucenie skrzynki z narzędziami ze stołu i wezwał posiłki.

Borys trafił do aresztu.

Ona zaś rozpoczęła długą walkę o odzyskanie spokoju. Uporała się z poczuciem bezradności. W terapii pomogła radość z życia, z którym już zdążyła się przecież pożegnać. Jak ozdrowieniec z ciężkiej choroby, zaczęła doceniać każdy, najdrobniejszy nawet powód do radości.
Dziś cieszy się szczególnie, bo wrócił Igor. Musiał zdążyć na wcześniejszy lot i wemknąć się do domu, kiedy spała. Potrafi poruszać się cicho jak kot. Teraz przysunął się i leżał za nią, przytulając ją jak każdej nocy, którą spędzali razem. Mocniej wtuliła się w ciepłe ramię i wciągnęła głęboko powietrze. Drgnęła. Co jest? Ten zapach… Mocno piżmowy, znany, a jednak… Nie pachnie jak Igor. Nowe perfumy? Skąd ja znam ten zapach…

Z nagła zalała ją fala zimna.

Odruchowo położyła dłoń na lekko zaokrąglonym brzuchu, odwrócona plecami do Igora i skuliła, jak zawsze, gdy strach ściskał jej wnętrzności. Dopadał ją każdego ranka, długimi miesiącami. Kuliła się wówczas i jak teraz zaciskała mocno powieki. Czekała aż minie, w myśli powtarzając sobie uspokajające mantry. Dziś nie mogła żadnej znaleźć. Czy zawsze już będzie tak reagować na nutę piżmu w męskich perfumach? Jak wczoraj wieczorem: gdy poczuła ją na klatce schodowej dwurodzinnego domu, w którym teraz mieszkali, niemal biegła do mieszkania, by zamknąć się w bezpiecznym azylu. Ale przecież Igor wie. Jak mógł kupić sobie takie perfumy? Kiedyś również je lubił. Kiedy ich poznała, obaj bracia pachnieli piżmem, ale po tym wszystkim starszy przestał ich używać. Żeby jej nie denerwować. Nie przywodzić wspomnień. Jak mógł?! I to teraz! Kiedy doskonale wie jak bardzo potrzebny jej spokój! Jej i maleństwu, które nosiła pod sercem. O tak!

Zastąpić strach złością.

Już chciała odwrócić się i choćby śpiącemu zrobić awanturę, gdy w półsenne jeszcze rozważania wdarł się dźwięk telefonu. Mrużąc oczy, Anna wyskoczyła spod kołdry, sięgnęła do aparatu, stojącego na jej nocnym stoliku i podniosła słuchawkę.

– Halo? – rzuciła do słuchawki półgłosem, zerkając przy tym na zegarek. Za kwadrans siódma.
– Pani Anna Anderwald? – zabrzmiał w słuchawce niski, znajomy głos, a ona zanim zastanowiła się, skąd go zna, kolejny raz zdążyła pomyśleć, że nie może się doczekać, aż po ślubie zmieni nazwisko.
– Tak, to ja, słucham?
– Z tej strony komisarz Maciejewski. Mam dla pani ważną wiadomość. Czy mąż jest w domu?
– Tak. Jest. – wyjąkała – Ale śpi. Wrócił w nocy. – Usłyszała za sobą przeciągłe skrzypnięcie materaca.
– Rozumiem. Zatem kiedy się obudzi, proszę, byście państwo natychmiast zgłosili się na komisariat w X. To chyba najbliżej waszego domu? – zapytał i kontynuował – Borys Gładkov wyszedł z więzienia. Trzy dni temu. Wygrał apelację. Nie wiem, jak to się stało, że dostałem wiadomość dopiero dzisiaj… Nie znamy jego planów, ale ze względów bezpieczeństwa… Pani Anno, jest tam pani? – w jego głosie zabrzmiał niepokój.
– Ja… jestem – wychrypiała przez ściśnięte paniką gardło. Przed oczami znów stanął jej obraz oskalpowanej z długich blond włosów pięcioletniej córeczki sąsiadów i uśmiechnięty szwagier z zakrwawionym nożem w dłoni. Znów poczuła jego oddech na szyi i usłyszała zachrypnięty szept.
– Pani Anno, proszę, byście jak najszybciej udali się na komisariat. Nie mogę przysłać po was w tej chwili nikogo. Staram się o ochronę i przeniesienie – zabrzmiał w słuchawce głos komisarza.
– Tak jest. Rozumiem. Dziękuję – wydukała – Do widzenia.-
– Do widzenia – przycisnęła słuchawkę do piersi, po czym resztką sił odłożyła są na widełki.

Zamarła na skraju łóżka, Anna powoli zamieniała się w przerażenie. Czuła, że brak jej tchu. Meble, okno, cień drzewa za firanką zaczęły wirować przed oczami. Z wzorów na tapecie wyłaniały się diaboliczne oczy. Wszystko wokół poczerwieniało jak drobne, zalane krwią ciałko pięcioletniej Amelki i blond włoski oderwane od dziecięcej główki. Łóżko za jej plecami zaskrzypiało ponownie.

Zanim zdążyła się odwrócić, telefon zadzwonił ponownie.

Mechanicznie podniosła słuchawkę. Pewnie komisarz miał jeszcze coś do powiedzenia. Choć ona chyba niekoniecznie chciała wiedzieć co.

– Halo, kochanie – usłyszała w słuchawce doskonale znany głos – Posłuchaj, przepraszam, że się nie odzywałem, ale dopiero udało mi się włączyć telefon. Mieliśmy przymusowe międzylądowanie przez burzę. Nie uda mi się dotrzeć do domu przed południem. Kochanie, słyszysz mnie?
– Tak. Ja… Posłuchaj! – narastająca panika ścisnęła jej gardło. Musi mu powiedzieć…
– To cudownie, skarbie. Do zobaczenia na obiedzie. Kocham cię! Muszę kończyć. Pa – wyrzucił gładko Igor i rozłączył się.

Anna z trudem nabrała powietrza.

Intensywny zapach piżmu wypełniał niewielką sypialnię. Nagle odzyskała zdolność myślenia. Powoli, jak najbardziej naturalnym gestem odstawiła telefon, sięgnęła pod nocny stolik, gdzie trzymali z Igorem jeden z dwóch rewolwerów. Sprawili je sobie dla bezpieczeństwa, a intensywny kurs strzelania stanowił jeden z elementów jej terapii. Jej procesu wychodzenia z traumy.

Sięga teraz po swoją polisę na życie i zamiera.

Przyczepiona do mebla plastikowa kabura jest pusta. Kolejna fala zimna. Spocone dłonie. Wyschnięte z nagła gardło nie przepuszcza nawet powietrza. Anna powoli odwraca się. Jej wzrok przesuwa się po nagim męskim ciele: muskularnych udach, bezwstydnie odsłoniętych biodrach, umięśnionym brzuchu i pokrytych bliznami torsie i ramionach. Dociera do twarzy i patrzy teraz prosto w ciepłe piwne oczy. Te straszne oczy, które tak doskonale potrafią kłamać. Oczy, którym ufały dzieci oraz starsze panie, a kiedyś i ona. Uśmiechnięty Borys siedzi na łóżku na tle zamkniętych drzwi sypialni.

W dłoni trzyma jej rewolwer.

Drugi leży również w zasięgu jego ręki, na nocnym stoliku tuż obok platynowego noża z zagiętym ostrzem. Noża, którego nie mogła znaleźć policja. Uśmiechnięte oczy Borysa idą za jej wzrokiem. Nie rusza się. Obserwuje swą ofiarę jak pająk motyla zaplątanego w pajęczynę. Zrelaksowany, spokojny. Wie, że zdobycz już mu nie umknie. Nagle uśmiech na twarzy tężeje, a w piwnej głębi rodzi się dzikość. Szybkim, sprawnym ruchem sięga przez łóżko, chwyta ją za włosy i już za chwilę przygniata ciężarem przepojonego ostrą wonią piżmu ciała. Błysk zagiętego ostrza – to już koniec – myśli Anna, ale jeszcze oddycha. Jeszcze czuje jego oddech. I dociera do niej, że koniec byłby łaską. Ostrze przecina materiał nocnej koszuli i z łatwością pruje go ku dołowi, by nagle zatrzymać się na napęczniałym podbrzuszu. Anna rozumie. Wie. Nie ma pojęcia skąd on wie, ale już ma pewność, że to właśnie jej największe szczęście jest centrum jego planu wobec niej. Dreszcz. Panika. Nie zacznie się szamotać, gdy chłodny metal kręci kółka po spoconej skórze tuż nad macicą. Niby od niechcenia. Prawie jak pieszczota. A ona doskonale wie, że ta pieszczota i uśmiech są zapowiedzią kary. I, że przed tą karą już nie zdoła uciec.

Prawa autorskie do ilustracji należą do Cocoparisienne (Pixabay.com)

Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂