Zaznacz stronę

Zaglądam na ulubione blogi i na chwilę łapie doła. Przecież one wszystkie (blogerki znaczy) mają dzieci, a na zdjęciach wymuskane wnętrza i odprasowane maluchy. I jeszcze takie fajne blogi piszą? Jak to jest możliwe? Dochodzę do wniosku, że jednak niemożliwe. Chyba każda matka choć trochę ma tak jak ja: pada, żeby wstać; wstaje, żeby paść. I ciągle zaczyna od nowa. Albo popada we frustrację.

W domu poukładane prawie jak w pudełku.

Na ile to możliwe przy trójce maluchów, matce bałaganiarze i ojcu, który rozsiewa po mieszkaniu śrubki, kopiarki i układy scalone. Obiady zaplanowane na tydzień, stosowna lista zakupów sukcesywnie uzupełniana – przypięta do lodówki. Kalendarz uzupełniony o najważniejsze zadania, a wszystkie pozostałe na osobnej liście czekają na swoją kolej. Cholerne dziecięce ubranka poukładane w kosteczkę w szufladach. Pionowo. Codziennie wieczorem przyszykowany nowy zestaw dla przedszkolaków. Czuję się niemal jak perfekcyjna pani domu. Wszystko idzie jak z płatka. Nawet praca – siadam i pykam tekścik. Siadam i pykam posty dla klientów na FB. Zaczynam odzyskiwać poczucie kontroli. Poczucie kontroli nad chaosem! Wyobrażacie sobie? Jestem bogiem! Boginią w zasadzie. Idzie jak z płatka tydzień. Idzie drugi.

I nagle: bang!

Wystarczy chwila nieuwagi, by wszystko padło jak domek z kart. Totalna ruina i rozpierdol. Dzieci może nie chodzą brudne, ale chata przypomina krajobraz po przejściu tornado, co drugi dzień na obiad jemy kanapki. Co drugi – nie jemy obiadu. Dzieciaki mają zapewniony wikt w przedszkolu, a my możemy nie zjeść. Przechodząc przez pokój dzieci, nogą toruję sobie szlak wśród zabawek i (cholernych) ubranek. I zastanawiam się, kiedy uda się znów zacząć od nowa. Wyspać się. Zrobić jedzenie. Posprzątać. Zaplanować coś. Cokolwiek. A nawet umyć zęby. Zjeść śniadanie. Kiedy już poczucie winy przygnie mnie tak, że nawet czubka nosa nie widać spod stosu wszystkiego na środku mieszkania, siadam i zaczynam się zastanawiać.

Czy mogłam inaczej?

Czy miałam wpływ? I kiedy już porozkładam sobie na kawałki, dochodzę do wniosku, że jedyne, czemu jestem winna, to to cholerne poczucie winy. Bo nie powstrzymam ząbkowania niemowlaka. Nie obudzę się rześka i pełna wigoru po kolejnej zarwanej nocce. Nie będę unosić się nad ziemią z odkurzaczem w jednej dłoni i stosem miniaturowych ciuszków w drugiej, gdy ból zatok wypycha oko z oczodołu. Mogę zrobić jedno. Przestać się, kurwa, zamartwiać. Nie taplać się w poczuciu winy, które zalewając mnie, podtapia przy okazji cała rodzinę. Co komu przyjdzie z tego, że do zawalonych terminów, bajzlu i resztek spleśniałego chleba w pojemniku na pieczywo dodam własnego doła wypasionego na frustracji?

Trudno. Ząbki urosną.

Zatoki przestaną boleć. Po kolejnym praniu w końcu ułożę ubranka (cholerne) i w może poczuję przypływ energii, by cały ten pierdolnik posprzątać. Bo od bałaganu jeszcze nikt nie umarł. I od kanapek na obiad raczej też nie. A od depresji owszem, zdarza się. Bo przy cudownej rozszczebiotanej rodzinie, kipiącym emocjami związku i furze cholernych małych ubranek perfekcyjne może być jedno: umiejętność lawirowania. Więc zacznę od nowa po raz 846351823. I nie ostatni zapewne. A teraz przesunę nogą resoraki spod drzwi, żeby wydostać się na długi jesienny spacer.

Poskaczę z dziećmi po murkach.

Poczuję radość! Rzucę się wraz z nimi w stertę zagrabionych liści w parku. I zafunduję najpyszniejsze hartowanie gardła, jakie można sobie wyobrazić, czyli lody zjedzone w gęstniejącym zmierzchu jesiennego popołudnia. Zapytajcie je czy wolą to, czy idealnie wysprzątane mieszkanie i dwudaniowy obiad po przyjściu z przedszkola.

To jak, też tak czasem macie?


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂