Zaznacz stronę

– A dynię wzięliście?!?! – wysunęłam głowę z sypialni. Moje zaspane jeszcze oczy trafiły na chmurną dość minę Męża, walczącego w przedpokoju z przedszkolakami. – A wydrążyłaś? – warknął. Tak oto o ósmej rano drążyłam dynię na zajęcia do przedszkola. Z wiórków obłędnie pomarańczowego miąższu trzeba było coś zrobić. No to zrobiłam. Sos z dyni. Mniam.

Nie będę się rozpisywać. Bo też sos z dyni był mega szybki, jak większość moich dań. Wyłuskałam wiórki wydrążonego łyżką miąższu (te bez pestek), posiekałam. Wyszła tego miseczka na dwie garści spore. Cebulka w talarki, dwa ząbki czosnku nieco drobniej. Sięgając po patelnię, omiotłam wzrokiem blat i nadziałam się w trakcie tego omiatania na naczynie żaroodporne, z którego właśnie wyjęłam pieczoną szynkę i karkówkę do chleba. Sos zlałam, ale na dnie zostało trochę wytopionego tłuszczu z przyprawami. Wiecie, ten smaczek. No to odstąpiłam od pomysłu sięgania po patelnię, rzuciłam naczynie na płytę gazową, rozgrzałam i wrzuciłam cebulę z czosnkiem. Gdy już się trochę podsmażyły, dodałam curry i suszony czosnek. Szczodrze sypnęłam z torebki. Na to posiekaną dynię. Chwilę przesmażyłam wszystko razem, po czym dolałam nieco wody, zmniejszyłam płomień i przykryłam naczynie. Pichciło się tak z 15 minut. Doprawiłam solidną łyżką kwaśnej śmietany, szczyptą imbiru, świeżo zmielonym pieprzem i łyżką miodu. Zamiast miodu fajnie by pasowała gruszka, ale miałam tylko jedną, więc wolałam zostawić dla dzieciorów. Już nie gotowałam, żeby nie stracić właściwości miodu. Na koniec podsypałam jeszcze kurkumą, żeby dodać intensywności koloru. A kurkuma taka zdrowa przecież.
Osobno na patelni poddusiłam drobniutko posiekaną pierś z kurczaka (oczywiście takiego swojskiego, od teściowej :))

Wiecie jak wyszło?

Nie domyślacie się? To wam powiem. Napiszę znaczy. Wyszło pysznie! Obłędnie. Pikantno-słodki, rozgrzewający, aromatyczny sosik. Miód podkreślił słodycz, śmietana i imbir przełamały mdły smak dyni. Ryż do tego ugotowałam na klejąco, żeby coś tam z niego na talerzu ulepić i wymieszałam z kaszą jaglaną.

Co najważniejsze, całość nie zajęła więcej niż 20 minut roboty. Nie licząc czasu gotowania ryżu, bo on się przecież gotował w tle. I takie pomysły lubię. Spróbujcie, może wy też 🙂


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂