Zaznacz stronę

Znałam je jako „ciasto niedzielne”. Miodowe placki przekładane kremem na bazie z kaszy manny Mama piekła dość rzadko, najczęściej na Wielkanoc. Mogłabym zjeść całą blachę, gdyby mi tylko na to pozwolono. Dziś ciasto miodowe piekę sama i wcale nie mam ochoty na ekstremalne obżarstwo, choć nadal bardzo je lubię. Również za to, że z tuczącego placka może zmienić się w wykwintny torcik albo prawie dietetyczny deser lub ciasteczka.

O „cieście niedzielnym” przypomniałam sobie kilka lat temu. Wyszperałam przepis pożółkłym już nieco maminym zeszycie „kucharskim”. Najpierw upiekłam je klasycznie: trzy prostokątne placki przełożone dwiema warstwami kremu, a całość z wierzchu polana czekoladą. Za kolejnym razem, gdy miałam je piec w Chociczu, już po zarobieniu ciasta okazało się, że nie mam blachy. Zagadnięty K. podsunął mi pod nos tortownicę. Wtedy przypomniał mi się miodowy torcik jedzony niegdyś w kawiarni. Dwanaście, a może i więcej, cieniutkich placków przełożonych delikatnym, słodkim kremem. Wówczas wydawało mi się to nieosiągalne do wykonania we własnej kuchni, dlaczegóż by jednak nie spróbować. Wyszło wyśmienicie. Przed narodzinami Dzidzia, za każdym razem zwiększałam ilość warstw, aż doszłam do blisko dwudziestu samego ciasta. Teraz panuje trend odwrotny. Czasu trochę brak 🙂 W wersji pierwotnej (trzywarstwowej) ciasto miodowe do jedzenia nadawało się dopiero na drugi dzień, gdy zmiękło od kremu. W torcikowej nadaje się do konsumpcji prawie natychmiast.

Ten sam przepis na ciasto miodowe wykorzystuję do przygotowania ciasteczek: w kulkę ciasta wgniatam tyle dodatków, ile znajduję w szufladzie: ziarna słonecznika, siemię lniane, suszoną żurawinę, zarodki pszenne, otręby, orzechy, rodzynki. Czasem posypuję delikatnie brązowym cukrem. Ciasteczka znikają z talerza błyskawicznie.

Zawsze dodaję mniej cukru, niż proponuje się w przepisie. Zdarzyło mi się też niezdrowy, bezwartościowy cukier rafinowany zastąpić fruktozą, a w kremie syropem klonowym. Sięgam też po nierafinowany cukier trzcinowy. Wolę mniej słodko, za to zdrowiej. I przyjemniej je się łakocie, o których się wie, że służą zdrowiu. Dlatego też od dawna nie używam do jego pieczenia jedynie białej pszennej mąki. Zawsze co najmniej jedną trzecią stanowi mąka pszenna razowa. Ostatnio dwukrotnie przyrządziłam je w całości z pełnoziarnistej mąki orkiszowej. Jak zwykle wyszło pysznie.

Najnowszy podmuch natchnienia zapakował „niedzielne” ciasto miodowe do pucharków w formie niemal wykwintnego deseru. Cieniutkie kółeczka wycięte szklanką otuliłam grubą warstwą kremu i pozwoliłam „przegryźć się” przez noc w lodówce. Kremowa wariacja to dwie łyżki masła (zamiast całej kostki) na porcję kaszy, więcej mleka dodanego do utartej już częściowo masy, miód zamiast cukru (choć bardziej by chyba pasował syrop klonowy), a także morele suszone i posiekane grubo orzechy.

Ciasteczka skryły morelowo-orzechowe wnętrze pod warstewką siemienia lnianego i sezamu. Jak zwykle zniknęły zbyt szybko.

Przepis

Ciasto:

2 szklanki mąki (zdrowiej i niemniej smacznie z co najmniej połową mąki razowej pszennej lub orkiszowej),

1 jajko,

1 łyżeczka sody,

2 łyżki miodu,

3 łyżki kwaśnej śmietany ,

1 szklanka cukru (w moim wykonaniu połowa lub 1/3 szklanki fruktozy),

5 dkg tłuszczu.

Z podanych składników zagnieść ciasto, rozwałkować i piec pojedyncze placki od 4 do 8 minut (w zależności od grubości).

Krem:

4 kopiaste łyżki kaszy manny,

1,5 szklanki mleka,

kostka masła,

15 dkg cukru (u mnie: połowa albo jedynie łyżka-dwie do utarcia i zamiennie miód lub syrop klonowy),

2 żółtka,

olejek migdałowy.

Kaszę mannę gotuję w mleku i odstawiam, by zupełnie przestygła. Żółtka ucieram z cukrem na puszystą masę, dodaję miękkie masło, a następnie stopniowo ugotowaną kaszę mannę. Ubijam aż masa będzie lekka i puszysta, bez grudek kaszy. Na koniec dodaję olejek migdałowy, a gdy chcę uzyskać nieco rzadszy krem – około pół szklanki mleka.

Warstwy ciasta smaruję kremem: w wersji klasycznej dość grubo, w torcikowej cieniutko. Całość dekoruję polewą czekoladową i posypuję płatkami migdałowymi.

Smacznego!


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂