Zaznacz stronę

Obolałe, słaniające się ze zmęczenia, sfrustrowane. Młode mamy często nie mają sił na szczęście. Dodatkowo dopada je więc poczucie winy. Za ten niepokój. I za zmęczenie. I samotność, która tak często doskwiera w pierwszych miesiącach macierzyństwa. Nie mówiąc już o podkrążonych oczach i przepełnionym koszu na pranie…

Na rodzinnej imprezie rozmawiałam z Anią. Zeszło na macierzyństwo: – Wiesz, przy drugiej córce już wiedziałam czego się spodziewać, ale po pierwszym porodzie zaznałam szoku. W ogóle nie wyobrażałam sobie, że to tak jest. A potem napisała do mnie Ola. Ola ma troje dzieci, jest doświadczoną matką i zastanawiała się jak znaleźć dobrego psychologa, bo czuje, że już nie daje rady, a na wsparcie rodziny nie może liczyć, bo nikt jej nie rozumie. I tak dzień po dniu przypomniały mi o czymś, co zastanawia mnie od dawna i co wielokrotnie przewijało się w moich rozmowach z innymi kobietami. Dlaczego my, dziewczyny, same sobie robimy tę krzywdę? Dlaczego nie mówimy głośno i ciągle o tym, na co powinna przygotować się każda z nas? Że dla wielu spełnienie marzeń o dziecku nie wiąże się z czystym poczuciem szczęścia, bo przytłacza codzienność z maluchem, który przejął kontrolę nad całym domem i za nic ma to, że naczynia się nie pomyją, a zabrudzone ubranka nie włożą same do pralki? Nie mówiąc już o tym, że młoda mama powinna się jakoś odżywiać, żeby ssak miał co ssać.

Wiesz po co piszę ten tekst? Mam nadzieję, że przeczyta go jakaś dziewczyna, która oczekuje cudu i miodu. Ma rozkoszne wizje, jakie i my miałyśmy. A w zetknięciu z rzeczywistością otarłaby się o depresję. A może już się ociera. Bo ta rzeczywistość niewiele ma wspólnego z miodem i lukrowanymi fociami na instagramie. Powiedzmy wprost.

Macierzyństwo to nie raj. Czasem ociera się o piekło.

A młode matki, gdy już doczekają cudu narodzin, zżera frustracja. Tym większa, im bardziej nastawią się na to, że będzie cudownie. Oczami wyobraźni widzisz się z malutkim człowieczkiem w ramionach. I ten człowieczek ma takie słodkie nóżki, łapki, brzuszek, pupcię… Wyobrażasz sobie, jak tulisz drobne ciałko, wdychasz nieporównywalny z niczym innym zapach niemowlaczka. Och, jak ono słodko śpi!
Niemal nie możesz się doczekać. Zdrowo się odżywiasz, chodzisz na fitness dla ciężarnych, śledzisz kalendarz ciąży i zapisujesz się do szkoły rodzenia. Przed pierwszym skurczem wydaje ci się, że wiesz wszystko. Coś tam wiesz. I tylko w teorii.

Ale to się okazuje dopiero po porodzie

O tym, że poród boli to pewnie już słyszałaś? Potwierdzam. Boli nieziemsko. Twój facet już by dawno zrezygnował i zapytał, czy to się nie może jakoś wchłonąć. Niestety, nie może. Jak już się w tym brzuchu znalazło, to musi jakoś wyjść. I nie ma większego znaczenia jak. Cesarka to też nie miód. Boli po fakcie i to na ogół dłużej. Doczekałam się jej po dwóch porodach naturalnych, to coś o tym wiem. Mam porównanie. Pozostaje też zmęczenie. Bo ciąża i poród to jednak JEST wysiłek dla organizmu. Możesz mieć anemię, a do tego długie tygodnie chodzić z superniewygodnymi podkładami poporodowymi, zanim ustanie krwawienie. Czadowo, nieprawdaż?

Na szczęście, to mija szybciej niż się spodziewasz. I jeszcze szybciej się zapomina. Myślisz, że w przeciwnym wypadku, kobiety decydowałyby się na rodzenie kolejnych dzieci?

Niezależnie od tego w jaki sposób toto wyjdzie, ciebie, młoda mamo, czekają pierwsze chwile z noworodkiem. (fajnie mieć wtedy czyste włosy:)) Planowo powinien pociągnąć łyka, a potem zasnąć na dobre dwadzieścia godzin, żebyś ty mogła odpocząć. Powinien. Niestety nie wszystkie dzieci o tym wiedzą. A nawet jeśli, to w końcu się obudzą. Głodne. I tu znów zaczynają się schody.

Bo karmienie piersią to nie reklama Bebiko

Wyobrażasz sobie te niezwykłe, mistyczne chwile, gdy drobniutkie ciałko przytula się do twojej piersi, a malutkie usteczka chłoną z niej największe dobro świata? Spoko, jak się uda, to nadejdą. Póki co jednak, twoje dziecko nie potrafi jeszcze jeść. Odruch ssania to nie wszystko. Zmagania z sutkiem to wyzwanie dla ciebie i dla noworodka. I śmiem przypuszczać, że matka ma gorzej. Ono jest głodne, ale nie sfrustrowane. A jeśli okaże się, że w twoich piersiach nie ma wystarczająco pokarmu… dopiero się zacznie!

Dziesiątki złotych rad mamy, cioć i koleżanek pojawią się najpewniej, gdy już wrócisz do domu, choć mogą cię dopaść i wcześniej, choćby przez telefon. Póki jesteś na oddziale, możesz trafić na inny problem: położną, której na imię Rutyna. Położna Rutyna znajdzie się chyba w każdym szpitalu. Ona nie ma czasu zastanowić się nad sytuacją twoją o dziecka. Ona nawet nie obejrzy twoich piersi, nie pomyśli, że mogłaby pomóc przystawić malca. A jeśli już to zrobi, to… jakby nie zrobiła. Dla niej twoje zmartwienie, niepewność, rodząca się frustracja, gdy nie możesz nakarmić malucha to problem. Najchętniej więc przyniesie butelkę. Nie pomyśli jakie to może mieć konsekwencje. Ona na swojej zmianie nie ma już problemu. Obyś nie trafiła na jej zmianę! Na szczęście są też inne położne: Pomocna, Zaangażowana, Serdeczna, czy Miła. Ale Rytuna potrafi napsuć krwi.

W końcu wracasz do domu

Zmęczona, ale dumna i szczęśliwa. (Jeśli jesteś po cesarce, to włosów raczej jeszcze nie umyjesz) Zaczniesz jeść, odpoczniesz, to i pokarm się pojawi. Tak zapewniała cię mama i położna Miła w szpitalu. W trzeciej, najdalej czwartej dobie będziesz miała nawał. Nikt ci nie powiedział, że nawał może skończyć się zapaleniem piersi? Ups! Boli? Jak cholera? Wiem, bidulo. W ciągu 7 tygodni życia Bzyczka, przechodziłam to 8 razy. Zastanawiałam się, czy nie uszyć sobie staników do karmienia z liści kapusty. A młode nie zawsze jest skore do współpracy. Wiesz, że dzieci potrafią np. upodobać sobie jedną pierś i odmawiać picia z drugiej? Drugą traktują jak brudny kufel w barze. Możesz się wściekać, próbować, ale ostatecznie, co zrobisz? Albo ściągasz albo… pozwalasz na to, by w tej nieużywanej zanikł. Naprawdę nie ma w sklepach staników z dwoma rozmiarami miseczek? Takich, że jedna na jabłuszko, druga na arbuza? No dobra, do cycków może jeszcze wrócimy… A, właśnie! Odtąd zapomnij, że miałaś kiedyś piersi. Teraz to cyce, cycusie, cycki, cycunie. I są dobrem wspólnym. Dziecka, rodziny, znajomych, a na końcu trochę twoim. I uwierz mi, wielu zdziwi twoje skrępowanie i chęć zachowania intymności karmienia. A przecież masz prawo. To nadal jednak twoje ciało. No, ale jesteś w domu. I w tymże domu…

Pojawiają się mamy i ciocie

To tak przysłowiowo, bo mogą to być koleżanki, ich mężowie, babcie, dziadkowie i sąsiedzi. I każdy ma dla młodej mamy bezcenny dar – złotą radę („pij piwo, jedno ci nie zaszkodzi”, „no coś ty, jesz smażone?” . A niektórzy nawet coś więcej: opinię (na moje oko, to ty masz za małe sutki, żeby karmić” „ojej jak on płacze! Głodny! Na pewno masz za słaby pokarm” „Ojej, załóż mu skarpetki, na pewno marznie, biedne maleństwo!”) Jeśli nie możesz skorzystać z usług zaprzyjaźnionego egzorcysty, to najlepiej ich nie wpuszczaj. A jeśli musisz, to postaraj się nie słuchać. Na ogół gadają głupoty. Byle gadać i poczuć się docenionymi. Bo tego możesz się spodziewać po większości z ludzi w swoim otoczeniu. A zamiast strzępić język i czekać na herbatkę, mogliby zabrać skrzata na spacer, żebyś mogła odpocząć i umyć wreszcie włosy (ile to już dni?). Ale jakoś nie mogą.
Zresztą, w twoje życie rodzinne może się odtąd wtrącać każdy. A najchętniej lubią to robić zupełnie obcy ludzie. Możesz warczeć, możesz olać, tylko zaklinam cię – nie słuchaj ich 🙂 Mi jeden przy pierwszym dziecku powiedział, że jak trochę sobie wypiję to nie zaszkodzi, bo on taką jedną zna, co codziennie setkę wypijała i dzieciak żyje. Nie, nie chodziło o mleko ani sok pomarańczowy.

Mąż ma dwa tygodnie urlopu?

Super, w końcu mu przysługują. Jak najlepiej je wykorzystać? Pozwól mu zrobić obiad i pokołysać malucha. A ty śpij. Mówię ci, dziewczyno, śpij. Bo on w końcu będzie musiał wrócić do pracy. A wtedy ty dowiesz się jakie rozkosze fundują samotne dnie z noworodkiem. Wiesz, że żeby mieć pokarm, powinnaś więcej pić? Tak z 8 szklanek dziennie. Niby niewiele, ale jak to zrobić, gdy do 13.00 nie możesz się ruszyć z łóżka, bo mały ssak od razu wyczuwa twoją nieobecność i natychmiast się budzi z żałosnym płaczem? A jeśli już uda ci się to wypić, to nikt nie da ci gwarancji, że będziesz miała możliwość zrobienia siusiu. Nie pękaj. Pęcherz też tak łatwo nie pęka. Co najwyżej trochę się posikasz. Może pożycz od młodego pieluchę?

Jak się czujesz?

Jesteś coraz bardziej zmęczona, mimo że do południa nie możesz się wygramolić z łóżka. Przewijanie- karmienie – przewijanie. Pół godziny. Co dwie godziny. Przez całą dobę. Fajnie masz. Ugotowanie obiadu staje się wyzwaniem (w erze przed dziećmi, to ja nawet chleb sama piekłam), posprzątanie jest niemal niemożliwe z tych samych względów, a dodatkowo dom tonie w stertach małych ubranek (do prania, do prasowania, do przejrzenia bo przez ostatnie trzy dni chyba wyrósł). Bywają dni, że tłuste strąki na głowie odbierają ci chęć do życia i najchętniej byś sobie popłakała. Nagle zauważasz, że…

Jesteś sama. Nikt cię nie rozumie

Bo to ty musisz sobie radzić z burzą hormonów, obolałymi piersiami, rosnącym zmęczeniem i proporcjonalnie narastającą frustracją. Jako kobieta masz też tendencje do bycia siłaczką – będziesz się obwiniać o wszystko, czemu nie możesz podołać, a o pomoc nie poprosisz. I nie zwierzysz się, że masz ochotę wyskoczyć przez okno. Nawet jak się czasem popłaczesz, to możesz się nie dobić o uwagę. Twój płacz otoczenie łatwo może sobie wytłumaczyć (ech, te hormony), trudniej jednak nawet najbliższym zrozumieć, że czasem jest krzykiem o pomoc. Bo w tej samotności i wyczerpaniu najłatwiej popaść w depresję, a to już nie przelewki. Ciotki dobra rada są od rad, mąż idzie do pracy, a potem ogarnie zakupy. Ale muszę ci wyznać, że i tak masz super. Bo kiedy ten mąż po południu wróci, to masz szansę na drzemkę, gdy przejmie małego ssaka, słodziaka, drzyka. Gdy urodzi się drugie, po południu nie będziesz drzemać. Będziesz poświęcać czas temu pierwszemu.

O czym nie napisałam?

Choćby o tym, że będziesz się czuć szczęśliwa jak nigdy. Że maluch już po miesiącu może przesypiać całe noce (to wiem tylko z podań ludowych), że zapatrzona w słodki pyszczek zapomnisz o zmęczeniu (to znam:)), a twoje piersi mogą okazać się łagodnymi wzgórzami pełnymi mleka. I że są chwile jak z reklam mleka modyfikowanego. Ale dla większości kobiet one przeplatają się z tymi gorszymi. I z tymi bardzo ciężkimi. Czasem wystarczy tydzień, by wszystko się ułożyło. Czasem miesiąc. Ale nie zawsze. Moja koleżanka chodziła szara z niewyspania, podeptana i zmęczona przez rok. Ja, w ósmym miesiącu życia mojego trzeciego dziecka, czuję się jak na bangi – spadam w dół, by odbić się do nieba i znów lecieć ku ziemi. Wiesz, piszę to dla ciebie o 5:18…

Macierzyństwo jest cudowne

Ale bywa cholernie trudne. Jeśli więc przydarzy ci się, że zamiast rozpierającej radości będziesz czuła beznadziejne przygnębienie, bezradność i smutek, nie czuj się winna. Prawie każda z nas, choć przez chwilę tak ma. Dlaczego więc pozwalamy, by dla kolejnych młodych mamuś rzeczywistość stawała się zaskoczeniem? Tego właśnie nie rozumiem. Bo to mija i szybko się o tym zapomina? A może wstydzimy się o tym mówić? Ty się nie wstydź. Nie daj się ogarnąć ambicji zostania supermamusią z poprasowanym, posprzątanym, ugotowanym i ciasteczkami na deser. Nie musisz prasować tych cholernych kaftaników po każdym praniu. Wystarczy raz po zakupie. Chyba, że masz wcześniaka, dziecko z AZS albo innym cholerstwem, ale to wyższy level.

Nie bądź supermamusią

Chyba większość z nas ma w sobie jakąś dziwną skłonność do ulegania wszechobecnemu trendowi supermamuś. Zieje tym z fejsa, instagrama, a nawet rozmów z koleżankami. Jedna prowadzi bloga, druga piecze ciasteczka, inna każdego dnia wychodzi z maluchem na trzygodzinny spacer. A są takie, które starają się robić to wszystko naraz. Ja sama wzięłam pierwsze zlecenia 2 tygodnie po urodzeniu trzeciego dziecka, a w czwartym tygodniu jego życia gotowałam obiady dla gości w Ranczo Chocicz. Osłabiona, z anemią, nękana przez bezustanne zapalenia piersi. Jak głupie to było, widzę z perspektywy czasu. Bo wtedy wydawało mi się, że to nic takiego. I obwiniałam się, że nie daję rady jak kiedyś. Że goście czekają na obiad, bo w połowie smażenia kotletów prezes wezwał mnie do łóżka, by molestować zaborczo moją lewą pierś. Proszę, bądź mądrzejsza ode mnie. Jeszcze przed porodem nastaw się na to, że choć pięknie, to na początku jednak może być ciężko. I masz prawo być zmęczona i źle się czuć. Poszukaj pomocy. Olej prasowanie. Pozwól teściowej zapełnić zamrażarkę gotowymi obiadami.
Każdą wolną chwilę wykorzystuj na drzemkę. I nie krępuj się wciskać dzidziusia na spacery wszystkim wokół. A przynajmniej tym, którzy się wtrącają. I tak się będą wtrącać, więc przynajmniej coś z tego miej 🙂

A kiedy Ci źle, wpadnij tutaj. Ja Ci zawsze powiem, że to minie 🙂 I doskonale Cię zrozumiem.

Fot. Nieoceniona i utalentowana Katarzyna Leszczewicz

Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂