Zaznacz stronę

W kuchni, podobnie jak w życiu często działam szybko. Intuicyjnie. Idealny obiad to dla mnie taki, który zajmie mi w sumie nie więcej niż pół godziny roboty. I takie są te… powiedzmy, że kotlety 🙂

Jeśli ktoś oczekuje klasycznego przepisu, z pełną listą składników, ściśle ustalonymi proporcjami itp., to od razu radzę zmienić adres poszukiwań. Nie chcę stać się przyczyną rozczarowań. Taka ze mnie blogerka kulinarna, jak z koziej pupki flecik. Chcę się po prostu podzielić fajnym pomysłem na jedzonko, który u mnie się udaje, dobrze smakuje i jest mega odżywczy.

Nie zapisuję proporcji. To moja słabość. A może i zaleta? Bo chociaż czasem coś nie wyjdzie i trzeba robić kanapki dla rodziny albo zamawiać pizzę, to na ogół jednak wychodzi i jest „łał” a nie kolejne schabowe 🙂

Tak jest z tymi „kotletami”. Dla wielu nic odkrywczego, bo jeśli poszukać przepisu na kotlety jaglane, to w sieci jest ich sporo. Dla mnie cudowne jest to, że można wrzucić do masy mnóstwo różnych składników i przypraw, za każdym razem tworząc nieco inne danie. Posiekana wędlina, wędzony łosoś, twaróg, parmezan, bazylia… Czy miód i orzechy, pokrojone drobno owoce w wersji na słodko. Starte warzywa. Ugotowany brokuł z poprzedniego dnia. Rozgniecione truskawki. Wszystko!

Jedna wskazówka – warto mieć w lodówce pojemnik z ugotowaną kaszą jaglaną. Ja gotuję ją raz na kilka dni. Strasznie upierdliwe to w przygotowaniu – płukanie, namaczanie. Ale dwa razy w tygodniu da się przeżyć, szczególnie, że zbyt dużo czasu nie zajmuje, a stanowi fajną bazę różnych dań, nadaje się do zagęszczania zup, czy szybkiego kremu czekoladowego.

Wróćmy do kotletów. Sporą garść ugotowanej kaszy jaglanej wrzuciłam do miski. Wbiłam jajko, dosypałam ok. pół paczki tartej mozzarelli, dwie łyżki razowej mąki orkiszowej, trochę soli, kurkumy i garść posiekanej zieleniny: pietruszki, koperku i szczypioru. Wcisnęłam ząbek czosnku, wyrobiłam gęstą masę dłonią. Uformowałam kotlety, obtoczyłam w bułce tartej i usmażyłam na maśle klarowanym.

Część wrąbałam na śniadanie – niemal prosto z patelni. Do reszty dorobiłam sos śmietanowy (posiekana i zeszklona na patelni cebulka, śmietana, sól i pieprz, trochę zielonej pietruszki). Było pyszne. Nie wierzycie na słowo, spróbujcie sami 🙂 Niedowiarkom życzę smacznego 🙂


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂