Zaznacz stronę
Borys podjął trudną decyzję. Jego zdaniem, jedyną słuszną decyzję. Zaczyna się żegnać ze światem. Tymczasem Naprawca usiłuje naprawić mechanizm. Czy zdąży?


Ucieszyła się, że nic mi się nie stało.

Ulżyło jej. Nawet mnie nie ochrzaniła. I właśnie to było… jest najbardziej dobijające. Nie ochrzaniła mnie, bo mi uwierzyła. Od pierwszego słowa. Wcale nie chce mi wierzyć, ale wierzy. Wie, że mówię prawdę. Bo podobnie było z tatą. Jemu początkowo nie dawała wiary. Myślała, że ma kogoś na boku i tylko wymyślił sobie taką głupią wymówkę. Dopiero kiedy Alzheimer zaczął pożerać coraz większe połacie jego mózgu, zreflektowała się, że on faktycznie mówi prawdę. Myślę, że kiedy już robił pod siebie, żałowała nawet, że ostatnie miesiące jego bycia sobą zmarnowała na zazdrość i podejrzenia. Kiedy umarł i po pogrzebie wróciliśmy do pozbawionego jego obecności domu, długo siedziałem przy taty łóżku. Patrzyłem na antyodleżynowy materac i uświadamiałem sobie, że i mnie może to spotkać. Jako jego syn mam na to wielkie szanse. Postanowiłem wówczas, że nie pozwolę, by ktokolwiek zmieniał mi pieluchy. Przerwę to, gdy tylko choroba mnie dopadnie. Nie będę czekał, aż zapomnę, że mam to przerwać. Ten czas właśnie nadszedł.
Ciężko, bardzo ciężko podnoszę się z łóżka i podchodzę do biurka. Wyjmuję z szuflady czysty papier, długopis.

Zaczynam pisać: „Najukochańsza Mamusiu!”

***

– Jak ci idzie Naprawco? – Ojciec Czas stanął w drzwiach warsztatu.
– W zasadzie już skończyłem, Ojcze Czasie – Naprawca uśmiechnął się krzepiąco znad stołu – Pozostaje dokleić ząbek do kółka. Wkrótce ukruszony ząb czasu powinien znaleźć się w wolnej przestrzeni między kółkami. Myślę, że to kwestia kilku minut. Za kwadrans sytuacja powinna być opanowana.
– Idźmy zatem – Ojciec, szarpiąc nerwowo brodę ruszył w stronę machiny. Naprawca podążył za nim.

***

Nie czytałeś poprzednich części? Znajdziesz je tutaj i tutaj

Stosik zaadresowanych kartek leży przede mną.

W ciszę, która już wydaje mi się martwa, wdzierają się dźwięki „Nothing else matters”. Spoglądam na wyświetlacz. Pięta. Dzwonił już dwa razy. Jachu trzy. Nie odbieram, bo co mam im powiedzieć? Wszystko napisałem. Na stosiku przede mną leżą ostatnie słowa, których przez telefon nie mógłbym powiedzieć. Jest kartka dla Pięty. Napisałem, że może sobie zatrzymać na pamiątkę tę starą finkę, którą mu ostatnio pożyczałem do zdjęć. On uwielbia noże. Niech go ma. Jest kartka dla Jacha. I dla Majaka. Jest i dla Alicji. I dla mojej siostry- Agnieszki. I ta najtrudniejsza, którą zacząłem pisać jako pierwszą, a skończyłem jako ostatnią. Bo jak znaleźć słowa, by powiedzieć najbardziej ukochanej istocie na świecie, że zostawia się ją nagle, by nie musiała patrzeć, jak odchodzisz powoli? By nie przechodziła tego po raz kolejny? Wytłumaczyłem to w liście Agnieszce. Żałuję, że nie mogę jej uprzedzić, żeby już była przy mamie, gdy ta się dowie. Ale jak to zrobić? Zadzwonić i powiedzieć: Aga, wieszam się, bo atakuje mnie Alzheimer? A ona na pewno posłucha moich próśb, by nic nie mówić i nie robić i pozwoli mi dokonać tego, co zaplanowałem. Jasne. Już to widzę. Zaraz by zadzwoniła do Pięty, a ten wpadłby tu z Jachem i całą ekipą reanimacyjną z „medyka”. Nic z tego. Układam kartki podpisami do góry i wstaję z krzesła. Podnoszę je i przenoszę na środek pokoju. Hak zamontował mój poprzednik – student AWF. Używał go do ćwiczeń. Teraz i ja go użyję. Wyjmuję z szafki linkę, również pozostawioną tu przez mojego poprzednika i przechowywaną przeze mnie „na wszelki wypadek”. Wiązania węzłów nauczył mnie tata – zapalony żeglarz. Wchodzę na krzesło i zaczepiam jeden koniec na haku. Drugi zaraz założę sobie na szyję.

***

– Teraz! – wykrzyknął Ojciec Czas – Przyklejaj!

Ostatnie godziny odebrały mu całe dostojne opanowanie, nabyte i utrwalone przez setki milionów lat. Pokryte starczymi plamami dłonie drżały, a starannie na ogół przygładzona broda była niemal w strzępach od nerwowego poszarpywania.
– Przyklejaj! Przyklejaj! – zaszumiało nad tłumkiem czasików, zgromadzonych na dolnym podeście za ich plecami. Naprawca ułożył sobie w palcach maleńki ząbek i niebywale szybkim i zwinnym ruchem nakleił go w miejsce ułamanego, po czym zamarł w bezruchu. W Zamku Czasu zapanowała cisza. Wstrzymał oddech Naprawca. Wstrzymał oddech Ojciec Czas. Przestały oddychać czasiki.
– Co jest!? – Naprawca z krzykiem wypuścił z płuc powietrze. Patrzył ze zgrozą, wszyscy patrzyli, jak srebrne, całkiem nowe jeszcze kółko rozsypuje się w pył.
– Powiązany wyrwał się z czasoprzestrzeni. Nie zdążyliśmy – powiedział głucho Ojciec Czas, opierając się o barierkę.

***

Pięta zatoczył się w drzwiach.

Oparł się o ścianę i osunął na podłogę. Z dłoni wypadł mu nóż, którym wiele długich minut temu odcinał linę. Po co go tu zabrał? Borys już go nie weźmie. Przez ponad kwadrans próbował go reanimować. Bezskutecznie. Borys już noża nie weźmie. Siedząc na podłodze z szeroko otwartymi oczami, Pięta nie widział gęstniejącego tłumku studentów, których zaalarmowały jego krzyki. Zbierali się wokół otwartych drzwi, ale nikt nie miał odwagi zajrzeć do środka. Z oddali dobiegał sygnał karetki.


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂