Cześć!

To ja, Sela. Może wyda Ci się to dziwne, ale byłam ostatnio w przedszkolu. Tak, wiem, że to nie miejsce dla dziesięciolatki, ale miałam tam ważne zadanie do wykonania. Przeprowadzaliśmy eksperyment.

Bardzo ważny eksperyment.

Na czym polegał? Tego poranka, a także przez trzy poprzednie dni panie opowiadały przedszkolakom, jak się zachować, kiedy zaczepi je ktoś obcy. Czytały im bajkę o porwanym lisku, tłumaczyły, że nie wolno zdradzać nikomu swojego imienia, a tym bardziej adresu, i takie tam. Mówię „takie tam”, jakby to nie było ważne, ale jest.

Wiecie, że rocznie w Polsce „gubi się” ponad dwa tysiące dzieci? To znaczy nie do końca one się gubią – większość zostaje porwana. Na wakacjach, na wycieczkach, ale też spod własnego domu, szkoły czy przedszkola.

Wyobrażasz to sobie?

Jedziesz na wycieczkę z rodzicami i rodzeństwem, jesteście w fajnym miejscu, jecie lody, a tu nagle okazuje się, że nie ma Twojej siostry albo brata. I nie tak na chwilę, ale na zawsze. Albo na trochę, ale kiedy się już znajdzie, okazuje się, że ktoś ją albo go strasznie skrzywdził. A może wychodzisz na dwór, mama mówi, że masz wrócić na obiad i być blisko domu. Mówi, że Cię kocha, a tata woła, że po obiedzie pójdziecie na rowery. A potem nie wracasz na obiad i zaczynają Cię szukać. I szukają do końca życia. Zawsze są już smutni.

A Ty w tym czasie?

Ktoś może Cię bić, głodzić, karmić truciznami i robić jeszcze gorsze rzeczy. Już nigdy nie wrócisz do rodziców, dziadków, koleżanek i kolegów. A dlaczego? Bo uwierzysz miłemu panu, że za krzakami jego synek bawi się świetnym dronem, i pójdziesz bawić się z nimi. Tylko, że tam nie będzie żadnego synka. Albo dasz się skusić na cukierka, który zawierał silny środek nasenny, czyli taki, po którym kręci Ci się w głowie, a potem zasypiasz, a pan, który wydawał się miły, chwyci Cię jak lalkę, wrzuci do bagażnika samochodu i wywiezie do ciemnej piwnicy, a może i za granicę. I kiedy poprosisz, żeby oddał Cię rodzicom, on się tylko zaśmieje jak wredna wiedźma z bajki i okaże się bardzo, ale to bardzo niemiły. Zły. A źli ludzie potrafią robić dzieciom okropne rzeczy, które strasznie bolą. Wtedy pożałujesz, że udało mu się Cię nabrać… Ale już jest za późno.

Dlatego postanowiliśmy pokazać innym dzieciom, jak łatwo dać się nabrać. Umówiliśmy się na eksperyment z rodzicami i nauczycielkami.

Wzięliśmy z sobą Frędzelka. To piesek naszych sąsiadów. Niemal bez przerwy macha wesoło ogonkiem i ma puszyste futerko koloru lodów waniliowych z zabawną białą plamką wokół prawego oczka. Ta plamka sprawia, że Frędzel wygląda jak najsłodszy łobuziak świata. Założyliśmy mu czerwone szelki, przypięliśmy smycz,i poszliśmy pod przedszkole. Na podwórku bawiły się starszaki. Kiedy zauważyły zabawnego pieska pod siatkowym ogrodzeniem, natychmiast wszystkie przybiegły. Frędzel wciskał pyszczek przez siatkę i lizał dzieci po rękach, a tata zaczął z nimi rozmawiać. Potem poczęstował cukierkami, zapytał każdego, jak ma na imię, a na koniec zaproponował dzieciom, że jeżeli wyjdą poza przedszkole, będą mogły porzucać Frędzlowi piłeczkę. Nauczycielki nie reagowały, bo wiedziały, że to eksperyment.

I wiesz, co się okazało?

Przedszkolaki zaczęły chóralnie wykrzykiwać swoje imiona. Większość wzięła cukierki, kilkoro z nich od razu wsadziło je sobie do buzi, a część poleciała w stronę bramy, żeby wybiec z przedszkola. Na szczęście znaleźli się też tacy, którzy pobiegli do pani, żeby zapytać, czy mogą wyjść albo zjeść cukierka. A jedna dziewczynka krzyczała, że to może być niebezpieczne, ale… nikt jej za bardzo nie słuchał.

To samo zrobiliśmy po południu przy placu zabaw w parku, gdzie byliśmy umówieni na eksperyment z rodzicami starszych dzieci. I tu znalazł się ośmioletni chłopiec, który poszedł z moim tatą poszukać piłeczki. Tata wyjął z kieszeni dwie krówki, jedną rozpakował i włożył sobie do ust, a drugą poczęstował chłopca, który ją wziął bez zastanowienia! A byli za krzakami, blisko drogi, przy której zaparkowany był duży samochód! Tata z łatwością mógłby porwać tego chłopca, gdyby zechciał. Na szczęście nie miał takiego zamiaru. I dobrze, bo co my byśmy z nim w domu zrobili?

Ale wiecie, co się stało? Zauważyła to jedna dziewczynka i narobiła hałasu. Zawołała swojego opiekuna. Ten przyszedł za krzaki i groźnie zapytał tatę, co on tu wyprawia i czy chce mieć kłopoty. Tata roześmiał się, ale trochę nerwowo, bo tamten był wyższy od niego o głowę i bardzo muskularny. Na szczęście wszystko udało się wytłumaczyć.

A Ty? Masz pewność, że nie dasz się nabrać? Niestety każdego roku nie udaje się to ponad dwóm tysiącom dzieci. To jakby nagle zaginęli wszyscy z dwudziestu przedszkoli albo trzech dużych szkół…

Mam nadzieję, że nigdy nie dasz się porwać!

Twoja Sela

Kolorowy obrazek ukazujący próbę porwania dziecka w tłumie. Na pierwszym planie dziecko próbuje uciec mężczyźnie, który próbuje je pochwycić. Na drugim planie postacie innych dorosłych.

Ilustracja: Małgorzata Uglik


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂