Zaznacz stronę

Zły stał na regale u babci i łypał na mnie przy każdym obiedzie spożywanym przy babcinym stole. Stał tak i łypał: przeczytaj mnie wreszcie, prowokował. A ja za każdym razem odpowiadałam mu w myślach: „muszę się w końcu wziąć za tego Tyrmanda”. Nie wychodziło. Gdyby rozmiarami bliżej mu było do broszury niż encyklopedii, pewnie szybciej bym się zmobilizowała. I żeby było jasne: nie przeraża mnie nigdy objętość księgi. Zdając sobie jednak sprawę z własnej słabości, wiem jakie takie opasłe tomisko może niebezpieczeństwo ściągnąć nad moją rodzinę, a szczególnie na tę bezpieczną pozytywną rutynę, która pozwala jakoś trzymać nasze życie w ryzach. Kiedy czytam, znikam. Całkiem się pogrążam w lekturze i nie ma siły, która by mnie od książki oderwała. W skrajnych przypadkach nie upiorę, nie posprzątam, na obiad mogę zjeść pizzę lub pierogi z mrożonki, pod warunkiem,że to K. wybierze się na polowanie. Nie zaczynałam więc czytać „Złego” z przezorności.

Do Tyrmanda przyspawała mnie w końcu konieczność psa ogrodnika. Zechciała go pożyczyć mieszkająca w Gdańsku ciocia. Miałam go wysłać paczką, a to oznaczało, że pewnie nieprędko wróci na półkę. Wzięłam go do ręki. Położyłam na stoliku, by nie zapomnieć go zapakować. Ponownie wzięłam do ręki. Przekartkowałam. Przeczytałam pierwszą stronę. Potem drugą. Poooszło!

Na początek kilka uwag technicznych. „Zły” Tyrmanda nie czyta się szybko. W moim wydaniu z 1955 r. druk jest o co najmniej 2 punkty drobniejszy niż w przeciętnych dziś drukowanych książkach. Poza tym dialogi wtopione są w tekst. Gdyby chcieć go porównać z innymi, tradycyjnym sposobem pisanymi książkami o większej czcionce, miast 650 stron, miałby co najmniej 850. A to już kawał książki.

„Zły” jest też niebezpieczny. Wciąga. Ale przede wszystkim jest niezwykle plastyczny, napisany staranną polszczyzną, w błyskotliwym lekkim stylu i… kinowy. Kinowy jak jasna cholera. Jest miłość, są dowcipne dialogi, skomplikowana intryga, wielki przekręt. Jest piękność, a nawet trzy piękności, kilku przystojniaków. Znajdzie się nawet pościg samochodowy: ciężarowy chevrolet ucieka ulicami zrujnowanej Warszawy przed nowiutkim autobusem MPK. Dodajmy, że pojazdy rozwijają oszałamiającą prędkość niemal 8o km/h. Ta książka to gotowy scenariusz filmowy. Do Holliłudu z nią! Choć tak naprawdę wcale nie życzę jej i sobie ekranizacji.

Prócz tych dwunożnych, książka ma jeszcze jedną bohaterkę. Wielką, wszechobecną, chwilami pierwszoplanową, innym razem jako tło. Ale zawsze obecną – stolicę. Wielbię Warszawę od dawna, choć na ogół w oddaleniu, a po przeczytaniu tej książki czuję nową falę uczucia. Miasto jest nie tylko tłem, ale wręcz bohaterem: wciąż zrujnowane, ale już w odbudowie. Drga podskórną jakąś energią, iskrzy nowymi dachami i bielą ścian. A przecież wśród tych nowiutkich placów, budynków i torowisk zieją jak kratery uśpionych wulkanów, zarośnięte ruiny. Ten dualizm powojennej Warszawy ukazuje się na kilku płaszczyznach. Żyją tu ludzie przyzwoici i dobrzy, ale kwitnie też półświatek, który w powojennych warunkach ma się znakomicie. I jedni są dobrzy na wskroś, inni bezwstydnie źli, jak w czarno białej fotografii. A wśród nich spore grono postaci z negatywu – nie nazbyt złych i bynajmniej nie krystalicznych. W różnych odcieniach szarości.

Różnymi odcieniami kwitnie też na kartach tej książki miłość. Trochę jak w brukowym romansie. Czyste niewinne uczucie pozytywnych bohaterów i mroczna namiętność najczarniejszego z charakterów.

No i ta piękna relacja z działania systemu Polski Ludowej. Niby zakamuflowana pod skórką ni to romansu, ni to kryminału, a jednak tak czytelna, że aż trudno uwierzyć, że nie miał „Zły” problemów z cenzurą.

Pełen jest Leopolda Tyrmanda „Zły” takich naiwnych kontrastów, które bynajmniej tu nie rażą. Smakują jak chleb z masłem i solą. Świeżo. Wybornie.

Wydania:

Czytelnik, Warszawa 1955, II wydanie 1990

Wydawnictwo MG, Warszawa 2010


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂