Zaznacz stronę

Kilka lat temu w Zielonej Górze zgwałcono kobietę. Chwilę później media lokalne doniosły o kolejnym napadzie. I jeszcze następnym. Dwa dni później wszyscy byli pewni, że po okolicy grasował seryjny gwałciciel. Wszyscy, poza policją, która oficjalnie, ale i w towarzyskich rozmowach ostrzegała dziennikarzy. 100-tysięczne miasto ogarnęła psychoza. Lokalne media opublikowały portret pamięciowy.

Media grzmiały, że kobiety nie powinny wychodzić same po zmroku. W środku zimy! Kiedy ciemno robi się niemal zaraz po wschodzie słońca! Ojcowie odprowadzali córki, mężowie żony, a bracia siostry. Nie rozumiałam, dlaczego to my musimy się bać? Kilkadziesiąt tysięcy kobiet ma się bać jednego typa, który pewnie ma małego i nie radzi sobie w normalnych sytuacjach łóżkowych? W szczytowej fazie histerii napisałam ten tekst. Wywiad z samą sobą, która dość ma paniki i tego, że musi się mieć na baczności. Przypomniałam sobie o nim przy okazji akcji #JaTeż #MeToo. Początkowo chciałam wrzucić na FB linka do portalu, w którym wówczas go opublikowałam, ale gdzieś przepadł. Odnalazłam więc plik. Dzielę się nim z Wami. I przypominam jak zakończyła się ta sprawa, która ściągnęła do Zielonej Góry ogólnopolskie media.

Obserwowałam cię przez okno. Przyszłaś tu na piechotę. Sama…

Tak. I co z tego? Przeważnie tak się przemieszczam

Mimo wszystko?

Mimo co?

Mimo tego, że całe miasto boi się gwałciciela. Sześć ofiar, w tym trzy zgwałcone. Jedna z nich po brutalnym pobiciu jeszcze nie wyszła ze szpitala. Dwie kobiety mają pocięte twarze…

Tak, wiem. Pracuję w gazecie, pamiętasz? Mimowolnie śledzę każdy jego krok, bo nawet gdybym nie chciała, to koledzy dziennikarze wykrzyczą mi najnowsze fakty nad głową. No i oczywiście całą masę podejrzeń i fałszywych tropów, których – na całe szczęście – oszczędza się czytelnikom.

To skoro tak dobrze wiesz o tym, co się w naszym mieście dzieje, to dlaczego się wystawiasz? Sama narażasz się na niebezpieczeństwo.

Idąc do lekarza, albo po bułki? Czy Ty nie widzisz absurdalności całej tej sytuacji? 110 tysięczne miasto. Połowa mieszkańców to kobiety. Ci wszyscy ludzie boją się jednego kolesia, którego od kilku tygodni nie mogą wytropić policjanci z komendy miejskiej i wojewódzkiej przy wsparciu speców z Warszawy. Przecież to idiotyczne, nie sądzisz?

Sadzę, ale uważam też, że takie wystawianie się nie ma sensu. Nie lepiej odczekać trochę, aż faceta złapią?

Ja mam czekać? Mam się bać ciemności, cichych uliczek i osamotnienia, czyli tego wszystkiego, co najbardziej lubię, a czego w mieście i tak brakuje? Wiem, ze powinnam zachować ostrożność i staram się to robić. Jeżdżę autobusem, nie wychodzę sama po zmroku, proszę Krzyśka, żeby podwoził mnie w różne miejsca. Ale na dłuższą metę tak się nie da. Autobus nie wszędzie dojedzie, Krzysiek nie zawsze może robić za ochronę i szofera, a poza tym, to ja się bez swobody duszę. Dzisiaj miałam do wyboru – przyjść do ciebie sama na piechotę, albo nie przychodzić wcale. Uznałam, że to spotkanie jest ważne dla nas obu. Przyszłam więc.

I nie boisz się? Ani trochę?

Oczywiście, że się boję. Nie bardziej jednak niż dotąd. Zawsze idąc ciemną uliczką, miałam oczy wokół głowy – czy przypadkiem nikt za mną nie idzie, nie czai się w zaroślach. Po zmroku każdy cień, każdy trzask suchej gałązki, każdy szmer sprawiają, że twoje ciało przeszywają dreszcze. Nie potrzebuję do tego ogólno miejskiej paniki. Zresztą taka odrobina strachu rozkosznie podnosi adrenalinę. Lubię to.

Aśka, do jasnej cholery, zastanów się, co mówisz! Pomyślałaś o tych kobietach, które zostały napadnięte? O tym, że może jakiś sposób powinnaś to odebrać jako swego rodzaju przestrogę?

Masz na myśli to, że lekkomyślnie pozwalam na to, żeby ich cierpienie poszło na marne, tak? Powinno to przestrzec mnie i inne kobiety przed wystawianiem się na niebezpieczeństwo? Tylko co jest wystawianiem się na niebezpieczeństwo? Pójście do pracy o 7.00 rano, czy powrót pieszo po 17.00? Wchodzisz w tryb myślenia, przerzucający część odpowiedzialności za te wydarzenia na kobiety. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że „sama sobie winna, bo po co taką krótką spódniczkę zakładała”. Jesteśmy słabsze fizycznie. Można nas przemocą zniewolić i zgwałcić. Faceta nie zmusisz do wzwodu. Chyba, że gwałt miałby być analny – dla nich to podobno nawet gorsze. Ale żeby siła mięśni decydowała o przewadze? W XXI wieku w kraju członkowskim Unii Europejskiej? Ten koleś to tak naprawdę zakompleksione, słabe psychicznie zero, które przez kilka chwil może się poczuć silne, upadlając innych. A my same pokazujemy mu, że faktycznie jest ważny, skoro poświęcamy tyle czasu, papieru gazetowego i czasu antenowego na rozmowę o nim…

Robimy to, bo nam zagraża…

Pięćdziesięciu tysiącom kobiet zagraża jeden głąb, którego być może żadna wcześniej sama z siebie nie zechciała? Samo myślenie w taki sposób jest już upokarzające! Powiem ci, że cała ta historia budzi we mnie taką złość, że kiedy idę czasem po zmroku jakąś nie do końca jasną uliczką i myślę sobie, że to barachło mogłoby mnie zaatakować, to jestem tak nabuzowana, że aż bym tego chciała, żeby móc mu porządnie skopać jaja.

Dlatego nie boisz się wychodzić? Agresja cię uskrzydla i wzmacnia?

Nie tylko. Ostatnio mam taki okres… nic mi się nie chce. Obojętnieję. Jest mi wszystko jedno, czy mnie ktoś napadnie, czy nie. Czy będę żyła… Najchętniej zasnęłabym na bardzo długo. W takich chwilach po prostu idę przed siebie nie myśląc wiele o tym, co może, czy też nie ma prawa się stać.

Może zepsuła ci się wyobraźnia

Albo może trochę się zacina. W sumie jak zaczynam myśleć o tym, że obcy facet ma mnie rozbierać i to na śniegu, w taki mróz…

Zimna boisz się najbardziej? Nie gwałtu?

Wtargnięcia w intymność? Jakoś nie bardzo. Może dlatego, że dotąd w relacjach w mężczyznami to ja określałam dystans. Ja określałam granice intymności i nie bardzo potrafię sobie wyobrazić sytuację, kiedy ktoś je narusza bez mojej zgody. Pewnie to by się zmieniło drastycznie, gdybym znalazła się w takiej sytuacji, ale na razie tego nie czuję. A tym, czego najbardziej się boję, to nie zimno, ale okaleczenie. Nie ból nawet, a pocięta twarz. To jest zamach na intymność. Ten koleś nie tylko zabiera kobietom poczucia bezpieczeństwa i godności. On je znakuje, potęgując przy tym upokorzenie. Naraża na setki pytań stylu „oj a co ci się stało, skąd te blizny”. Na zastanawianie się, czy mijający cię ludzie domyślają się co ci się stało i co ten zwyrodnialec z tobą robił. Na oglądanie w lustrze tej szpecącej pamiątki i przeżywanie tego codziennie od nowa. Właśnie to jest naprawdę upokarzające.

***

I jeszcze kilka słów wyjaśnienia dla tych, którzy sprawy nie znają lub nie pamiętają. Gwałciciela nie było. Nigdy nie istniał. Przynajmniej nie seryjny. Prawdziwy był tylko pierwszy napad. Dwa kolejne zostały wymyślone przez niby-ofiary. I rozdmuchane przez lokalne media, które opamiętały się dopiero po ostatecznym oficjalnym ostatecznym komunikacie policji. I prawdziwy był strach.


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂