Zaznacz stronę
Nie jestem najlepszą realizatorką świata. We wszystkich zespołach odgrywałam rolę kreatywnej. A to się nie godzi z realizacją w jednej osobie. Nie i koniec. A jednak w życiu trzeba. Nie tylko wymyślić danie, ale jeszcze je ugotować i podać. Dobrze chociaż jak mąż posprząta:) A na bloga nie tylko wymyślić tematy tekstów. Nie wystarczy nawet ich napisać. I właśnie na tym dziś poległam. Po raz kolejny.

Od zawsze. Uwielbiam. Pisać.

Jestem grafomanką z powołaniem. Czasem mam wrażenie, że to nie ja piszę, ale jakoś pisze się samo. I podobnie jest z pomysłami, znajdowaniem rozwiązań dla przeróżnych problemów: same się wymyślają. I wszystko byłoby cudowne, gdybym miała do dyspozycji drugą siebie, która te świetne rozwiązania jakoś wykorzysta i zrealizuje. I zrobi coś z tymi wszystkimi napisanymi tekstami. Na przykład dorobi do nich zdjęcia, a potem wrzuci wszystko na bloga i w media społecznościowe. Mogłaby jeszcze założyć na nich konta, bo jak na razie Novelka funkcjonuje wyłącznie na FB, a daleko tak nie zajedzie. O ile jednak pisanie jest moim żywiołem i dzieje się spontanicznie, na ogół bez większego wysiłku, o tyle te dalsze działania muszę mieć skrupulatnie zaplanowane, poukładane i wdrożone jako nawyki. A i to czasem nie wystarczy. Wystarczy gorszy dzień, by wszystko runęło jak domek z kart. Tak: celowo powtórzyłam zdanie, użyte w tekście „Ciągle zaczynam od nowa”. Bo efekt jest ten sam.

Coś nie jest zrobione jak należy. Coś nie jest zrobione wcale

I dlatego dziś, w środę, czyli dzień, w który około południa na blogu powinien pojawić się nowy post, nie pojawiło się dotąd nic. A teraz Was zaskoczę. Nie pojawiło się nie dlatego, że nie mogłam nic napisać i nie mam co opublikować. Mam. Mam w zapasie 10 (tak, dziesięć) tekstów, które napisałam w ciągu ostatnich kilku dni. Dziś napisałam dwa. Ten jest trzeci. Pierwszy powstał w towarzystwie dzidziusia, który przez cały dzień przespał może z 30 minut. Pozostałe, gdy tatuś zapakował go w wózek i poszedł odebrać rodzeństwo. A jednak poległam. Poległam na etapie robienia zdjęć. Nie miałam do nich serca. Nie mogłam dobrać ilustracji. Prawie się popłakałam z żalu. Bo tak chciałam publikować regularnie: w każdy poniedziałek, środę i piątek w okolicach południa. Mieć dziesięć tekstów i nie móc z nich wybrać jednego, dobrać ilustracji i posłać w świat? Tak żałosne, że aż zabawne. Po raz kolejny więc…

Trzeba zacząć od nowa

Jutro. Albo pojutrze. Znaleźć natchnienie na tę bardziej żmudną część cudownego zajęcia, które przynosi mi mnóstwo radości. A dziś sięgnę po najbardziej adekwatny cytat w historii literatury:

„Podniosła głowę z odwagą (…) właściwą ludziom, którzy nie chcieli uznać klęski, choćby zaglądała im w oczy. (…) Czuła, że potrafi. (…)

– Pomyślę o tym wszystkim jutro, w Tarze. Zniosę to wtedy lepiej (…) Mimo wszystko, życie się dzisiaj nie kończy.”

Dziękuję ci, Scarlett O’Hara 🙂

A zdjęcie znalazłam adekwatne do dziś. Zrobione przez nieocenioną i utalentowaną Katarzynę Leszczewicz.


Udało Ci się dobrnąć do końca! Czyli nie było tak źle? Mam nadzieję, że podobał Ci się post, który dla Ciebie napisałam. Jeśli tak, będzie mi miło, jeśli pozostawisz mi kawałek siebie na pamiątkę 🙂

Możesz to zrobić na kilka sposobów:

  • Zostaw, proszę komentarz. Chętnie poznam Twoje myśli po przeczytaniu posta.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki czemu będziesz zawsze wiedzieć, co się u Novelki dzieje.
  • Tekstem możesz podzielić się ze znajomymi. Śmiało, nie krępuj się! Ja się naprawdę nie obrażę 🙂