Recenzja: Jorn Lier Horst, Szumowiny
Pozycja dla wielbicieli lektur trzymających w napięciu od pierwszej strony. Wchodzi jak bułeczka. Dobrze doprawiona bułeczka z lekko krwistym stekiem w środku. (więcej…)
Pozycja dla wielbicieli lektur trzymających w napięciu od pierwszej strony. Wchodzi jak bułeczka. Dobrze doprawiona bułeczka z lekko krwistym stekiem w środku. (więcej…)
Podobała mi się. A najbardziej to, że zabójcę odgadłam dopiero jakoś w okolicach 250 s. (ca 80 przed końcem). Jak na debiut, to chyba nieźle. (więcej…)
W „Drachu” Twardoch ściąga ludzi na ziemię. W sensie dosłownym też. Rodzisz się, żyjesz, coś tam robisz w życiu, co ma być może i wielkie znaczenie dla ciebie i tobie współczesnych, ale potem umierasz i wracasz do ziemi. (więcej…)
Żeby przebrnąć przez Stasiuka potrzebowałam aż ośmiu miesięcy: dostałam go pod choinkę, a ostatnią stronę przeczytałam na początku sierpnia. Sporo czasu, jeśli porównać ze znacznie bardziej opasłymi tomami różnych autorów, na które wystarcza mi parę nocy. (więcej…)
Lekki Twardoch nie jest. Ale wciąga jak mało co. Przeczy wszelkim regułom stylistycznym, utrudnia lekturę, jak tylko może: mieszając czasy, przerzucając narrację co drugie zdanie i wtrącając kwestie po niemiecku. A ja i tak, a może właśnie dlatego, rzucę się na każdą nową pozycję. (więcej…)
Nieomalże się zakochałam. Na szczęście mąż chrząknął nad klawiaturą, co przywołało mnie do porządku, przypominając, że nie powinnam. Zakochać się można w stylu pisarskim: prostym, swobodnym. Reportersko precyzyjnym i literacko barwnym. (więcej…)