/    /  marzec

Mam ostatnio kiepski czas. Przednówek zawsze jest dla mnie trudny, a z zarwanymi przez niemowlaka nocami – podwójnie. Rozgrzebane teksty, do których zabrakło weny. Zaspane poranki, wymęczone popołudnia. Próby realizowania planów spełzają na niczym. Zamiast tracić czas na zmuszanie się, postanowiłam zrobić coś dla przyjemności. Coś całkiem innego. I to działa!

Często w ciągu dnia staję się strasznie zmęczona. Na ogół na kilka chwil przed wyjściem po dzieci do przedszkola. Absolutnie nie czuję się wtedy na siłach mierzyć z ich żywiołową energią. Najlepiej byłoby się zdrzemnąć, ale z niemowlakiem w domu to raczej trudno. I nie zawsze uda mi się zasnąć w ciągu dnia. Na szczęście znam metodę, która pozwala mi dojść do siebie w mniej niż kwadrans.

Pierwszy, niezbyt głęboki jeszcze sen tej letniej nocy przerwał dzwonek telefonu. 1:24. Wyskakuję z pościeli z nagłym ściskiem w żołądku.. Znajduję słuchawkę i spoglądam na wyświetlacz. Babcia. Tego telefonu bałam się od dawna. Strach zalewa mnie falą zimna.